I nadszedl ten czas. Wstaliśmy wcześnie, choć nie bez oporów (dzień wcześniej mieliśmy małą imprezkę rodzinną), i wyruszyliśmy w kierunku dworca. Tak rozpoczął się nasz długi dzień wspominkowy.
Do Warszawy dotarliśmy dość sprawnie, później komunikacją w kierunku ulicy Solec (oznaczenia w przejściach podziemnych w Wa-wie wołają o pomstę do nieba.... co mnie interesuje w kierunku której dzielnicy tam jest wyjście, jak wyjść takich jest kilka, bardziej by mnie interesowały najbliższe ulice itp - inaczej można się zakręcić totalnie). W okolicach południa dotarliśmy na miejsce imprezy i tam w miarę szybko i bez kolejki odebraliśmy wejściówki (jak się później okazało byliśmy w sam czas, ponieważ parę minut później zrobiła się pokaźna kolejka). Niedługo po naszym przybyciu (zdążyliśmy przywitać się z Feiem, Szczepanem i kilkoma innymi znajomymi) zrobilo się małe poruszenie przy wejściu. Na PixelHeaven dotarł jeden z oczekiwanych gości - "rednacz" Marek Pampuch.
Jak to powiadają "góra z górą sie nie zejdą...". Kręcąc sie po partyplace spotkaliśmy Iv0nkę i Sodara.
Ludzie pomału się schodzili i wypełniali sale i dziedziniec, na którym początkowo odbywała się impreza.
Arti jeszcze w pełni sił starał się relacjonować w sieci to i owo.
Dla strudzonych partowiczów przygotowano kanapę.
W salach była natomiast 2 sceny oraz miejsca z różnymi flipperami, komputerami i miejscami w których rozgrywano gry przygodowe w wersji analogowej. Przy większości sprzętów można było sobie usiąść i "popykać" w to i owo.
Na scenach zaś były różnego rodzaju konferencje oraz koncerty, a wieczorem na jednym z bigscreenów był prezentowany zbiór dem scenowych wybranych przez V0yagera.
Impreza pomału zaczęła rozpływać sie na okoliczne skwerki.
W środku dalej można było spotkać osoby, z którymi można było sobie po prostu porozmawiać.
Niczym Kopciuszki przed północą opuściliśmy partyplace i udaliśmy się w drogę powrotną.
Do zobaczenia na kolejnej imprezie!