Kusiła nas impreza w Łodzi, niestety informacje o niej podano zbyt późno oraz nie dostosowano jej terminu do imprez ogłoszonych już wcześniej, zatem razem z Szacowną Mrożonką wyruszyliśmy do stolicy na AmiWaWę.
Ponieważ w Łodzi budowana jest "Trasa Górna", to na ten weekend zmieniono rozkład odjazdów pociągów do Warszawy i większość z nich jechała nie z Kaliskiej, a z Chojen. Dojazd z naszego miesca zamieszkania wcześnie rano na dworzec Łódź Chojny nie jest najciekawszy, toteż wybraliśmy jako środek lokomocji autokar przedsiębiorstwa PolskiBus. Jeśli chodzi o komfort jazdy, to lekko rozczarował, spodziewałem się wygodniejszych foteli. Ale nie to było istotne. Ważne, że jechał bezpośrednio do Warszawy. Tak więc łapiąc resztki snu wyruszyliśmy o 6:15 z dworca Łódź Kaliska na wycieczkę do Warszawy. Po 2 godzinach z małym okładem wylądowaliśmy przy stacji metra Warszawa-Młociny. Zostało nam skorzystać z biletomatu i obrać kierunek: Anin przez centrum. Przy ulicy V Poprzecznej byliśmy dużo przed 10. Wczesna pobudka wymusiła na nas, by udać się najpierw w kierunku cukierni, aby wypić tak zwaną "małą czarnulkę". Posileni ciastkiem i obudzeni kawą, pewnym krokiem poczłapaliśmy w kierunku Domu Kultury, w którym odbywać miała się impreza.
Na miejscu nie byliśmy pierwsi, ale w zasadzie dopiero wszystko się dopiero szykowało. Stał już gotowy do pracy Pegasos organizatora, oraz podłączano inne sprzęty (w tym amigę do rozegrania turnieju SWOS-a). Niedługo po naszym przybyciu przybyła też AmigaOne X1000 (wraz z właścicielem).
Z opóźnieniem, ale przyjechał wesoły bus ze wschodu. Na imprezie nie zabrakło oczywiście osób próbujących uwiecznić niezwykła atmosferę wydarzenia.
Szybko zawiązały się mniejsze lub większe grupy dyskusyjne:
Znalazły się też osoby mniej zainteresowane:
Stachu otworzył kącik małego majsterkowicza:
Było i małe przedszkole
Oczywiście nie mogło zabraknąć maltretowania dżojstików:
Udało sę też większość uczestników zagonić do grupowego zdjęcia:
No i pamiętajcie: Co złego to nie my!
Tak to miło spędziliśmy dzień w Warszawie. Wieczorkiem Stefkos podrzucił nas na Młociny (Stefkos - dzięki - pozdrów Żonę), a stamtąd autokarem do Łodzi.
Do domu przybyliśmy około północy i zmorzeni zasnęlismy...
Pozdrowienia dla wszystkich przybyłych na imprezę, oraz dla organizatorów od Kaczusia i Kruszynki