Piątek po śniadaniu wyruszyliśmy na dworzec, aby stamtąd pomknąć do Wrocławia. Tym razem nie mogło się obejść bez przygód. Na dworcu byliśmy trochę przed czasem, więc na spokojnie
kupiliśmy coś do czytania na podróż i usiedliśmy w poczekalni. Na kwadrans przed planowanym odjazdem poszliśmy w stronę stanowiska z którego miał odjeżdżać autokar. By upewnić się, że
stanowisko jest prawidłowe podeszliśmy do tablicy, a tam informacja, że nasz autokar opóźniony jest godzinę. W sumie przyjechał półtorej godziny później.
Z opóźnieniem dotarliśmy do hotelu. Zostawiliśmy bagaże, zjedliśmy coś i udaliśmy się w kierunku party place. Nie dojechaliśmy jednak od razu. Ponieważ było jeszcze wcześnie,
skorzystaliśmy z zapasu czasu i zwiedziliśmy wystawę Banksy'ego.
Dzień pierwszy to koncerty. Spotkaliśmy kilku znajomych, porozmawialiśmy i niczym kopciuszki przed północą wróciliśmy do hotelu.
W drugi dzień po wyjściu z hotelu, kroki nasze skierowaliśmy na Ostrów Tumski, gdzie trochę pospacerowaliśmy mijając różne wycieczki. Na obiad wybraliśmy się w dobrym momencie, bo w trakcie
naszego posiłku spadł duży deszcz. Gdy odrobinę się rozpogodziło, ruszyliśmy w kierunku party place.
Jedną z atrakcji miały być turnieje - ale nie mam pewności, czy się odbyły (były jakieś problemy organizacyjno techniczne). Ilość retro sprzętów tym razem była symboliczna.
Kompoty jak i rok wcześniej zaczęły się z wielkim poślizgiem. Fakt, że jak się już odbywały różne konkurencje, to było to prowadzone sprawnie, ale 20 minutowa przerwa potrafiła się zamienić w półtoragodzinną - co było trochę męczące.
Choć wszystko się trochę opóźniło, to udało się przeprowadzić wszystkie kompoty.
I tak dobiegł kresu kolejny dzień. Pozostało się pożegnać i wrócić do rzeczywistości.
Wszystkich obecnych na imprezie pozdrawiamy - serdecznie uściski dla organizatorów
Kaczuś i Kruszynka