Ponieważ byliśmy razem, to namówiłem żonę, by napisała swoje sprawozdanie, a ja swoje, tak by można było na
to wydarzenie spojrzeć z kilku stron.
Zapraszam do lektury.
Amimajówka by Kruszynka
Już na blisko dwa tygodnie przed AmiMajówką mruczałam chłopu "No to jak, musisz zdecydować, gdzie spędzasz
urodziny - czy z chłopakami w Krakowie, czy tradycyjnie z rodziną lub kolegami na miejscu. Ja tam chętnie pojadę,
w końcu już dawno się z nimi nie widziałeś".
Przemyślał i nawet podekscytował się wyjazdem, gdy złapał
go jakiś skurcz w barku. Potem kolejne nieszczęście - okazało się, że z Errorem się nie zobaczymy.
Zastanawiałam się, czy chłop zdania nie zmieni. Ale już był tak zmotywowany, że nie zamierzał zrezygnować.
Znaleźliśmy więc w miarę dobre połączenie i wygodny nocleg, i wsiedliśmy do autobusu, który dnia 20 maja
o godzinie 6.15 powiózł nas z Łodzi do Krakowa.
A potem szybko się przetransportowaliśmy do hotelu (nazwa trochę na wyrost), przebraliśmy, po drodze
zrobiliśmy zakupy ciastowe i dorwaliśmy miejski autobus linii 152, który powiózł nas na ulicę Niezapominajek 21,
do Katedry Fizjologii Roślin PAN. Dotarliśmy tam trochę po 13.
Chłopaków tam już było sztuk kilkanaście (mniej więcej), niektórych znałam wcześniej, ale kilka twarzy
było mi obcych. Dumna byłam niezwykle, gdy na widok mojego męża kilku chłopa mruczało "kwa kwa, kwa kwa",
poznając go na pierwszy rzut oka:) Ja zaś wyczaiłam Maagdę i od niego rozpoczęłam proces kojarzenia kolejnych jednostek.
Skombinowałam też nóż, który niedługo później przydał się do pokrojenia ciastka.
Zaskoczenie pierwsze: chłopaki się oszczędzają! Nie piją żadnego piwka, oficjalnie z powodu tego, iż jedno
gniazdko już wyrwali bez wspomagaczy, więc boją się demolki, którą mogliby urządzić wskutek spożycia zupki chmielowej.
Wersja oficjalna jako taka może mi się nawet podobać, ale co, sami z Kaczusiem będziemy żłopać piwsko? Tak własnie wyszło...
Pewnie by się przydało coś o komputerach, a były i owszem..:) Była Amiga 500, Amiga 1200, Pegazy (Krashanowy
ma najfajniejszą obudowę), i kompek z "obozu przeciwnego" w czerwonej obudowie, czyli Micro AmigaOne,
z nalepką OS 4.0.
Chłopaki siedziały, stały, gadały, prezentowały mniej lub bardziej udane wersje programów (dumnie przy tym pierś
prężąc). Wycieczkę doświadczalną po Instytucie zorganizował jeden z organizatorów Walli7 (wylał sobie azot na
łapkę i nic mu nie było), a drugi - Rafael - zaprezentował na kompie swoje dzieciaki i nagrał specjalne
pozdrowienia od nas dla Errora:) Tak swoją drogą, to Error już jest inż., więc mam nadzieję, że opłacało mu się
nie być na AmiMajówce i nas nie spotkać:)
Zaskoczenie drugie: robiłam za rodzynkę! Liczyłam na Cali, aby sobie pogadać o tuszach do rzęs lub choćby
profesjonalnie o obecnych tam przedstawicielach płci męskiej. Jak to potem skomentował Maagda: zawsze jest tylko jedna.
Postuluję: czas to zmienić! Mają być przynajmniej dwie:)
Dość wcześnie pierwszy przystojniak poszedł sobie precz, jakoś po 15 czy coś, kolejny ze dwie godziny później,
ale impreza na Niezapominajek skończyła się przed 21. I dobrze, niezależnie od tego, ze o 18 mnie zmęczenie z dni
poprzednich wykończyło (nie polecam nikomu wstawać pięć dni z rzędu o 4 nad ranem) i sobie przychrapnełam..:)
Druga częśc imprezy miała miejsce u Marcika w akademiku, gdzie kilka osób dalej cieszyło się towarzystwem i jadło
dobrą pizzę. Specjalne podziękowania należą się gospodarzowi lokalu oraz posiadaczom i kierowcom samochodów osobowych,
którzy zawieżli nas do tego przybytku:)
No, my akurat po ok. 22.30 wyszliśmy, aby jeszcze jakimś dziennym autobusem dotrzeć do miejsca spania, ale za to
po 10 rano pod Bazyliką Mariacką spotkaliśmy Rafaela, razem z małym łobuziakiem, ktróry zdecydowanie nie chciał przestać
płakać:) Więc spokojnie możemy uznać, iż dla nas AmiMajówka skończyła się własnie wtedy:)
A potem to już śniadanie na Rynku w Tribece, zakup ciastek na drogę, msza w Bazylice, i szybkim krokiem do
autobusu Polskiego Expressu, który nas zawiózł do domu...
Serdeczne pozdrowienia dla Basiek i małego Wojtka, może na następnej imprezie się spotkamy?
Amimajówka by Kaczuś
Nadszedł ten dzień... Po 4 godzinach spania w święto Bazylego i Bernarda wyruszyliśmy na spotkanie przygody.
Na dworzec autobusowy dotarliśmy pół godziny przed czasem, więc spokojnie kupiliśmy bilety. Przyjechał autokar,
zasiedliśmy wygodnie i staraliśmy się dospać jeszcze troszkę. Nie było najwygodniej...
Cóż autokar należy do PKS Zakopane i swoje lata świetności miał już za sobą.
Jeszcze przed południem byliśmy w Krakowie. Tam niestety troszkę pobłądziliśmy, ale znaleźliśmy hotel, w którym mieliśmy
zarezerwowany nocleg. Niestety stosunek jakość/cena pokoju w hotelu wypadł bardzo niekorzystnie, ale całe szczęście
czekała nas tam tylko jedna noc.
Po zakwaterowaniu wyszliśmy w poszukiwaniu ciasta. Następnie uzbrojeni w słodkości wsiedliśmy do autobusu i po około
20 minutach byliśmy na miejscu. Dość szybko znaleźliśmy właściwą ulicę/właściwy budynek/właściwą salę...
Udając się do party place zauważyliśmy, że przed nami przemyka szpieg z Krainy Deszczowców.
To był Smith (jak się później okazało).
Gdy dotarliśmy na miejsce, Krashan akurat prowadził wykład
o Reggae, co nie przeszkodziło wywołać oznak radości na kilku znajomych pyskach, gdy tylko nas zobaczyli.
Po rozpakowaniu się zorganizowaliśmy ekipę w celu wyprawy do pobliskiego sklepu. W skład drużyny wchodzili:
(kolejność przypadkowa) Ja, Kruszynka i Maag^Da. Uzupełniliśmy zapasy i wróciliśmy. Na miejscu przygotowaliśmy
ciasto i zaprosiliśmy do skosztowania, by w ten oto sposób uczcić zbliżające się święto międzynarodowe, czyli
moją 0x20 rocznicę urodzin.
Ciasto pomału, ale znikało, piwo pomału zmieniało
naczynie z butelek na brzuszki moje i Kruszynki, a impreza trwała w najlepsze.
Obejrzeliśmy jeszcze prezentacje Nemesis by Maag i OS4 by Szyman. Wally oprowadził nas po instytucie w którym pracuje.
Rafael przedstawił nam zdjęcie Errora, który miał kartkę z Amimajówką w charakterze pozdrowień. My zrewanżowaliśmy się
nagraniem. Tak spędzaliśmy miło czas na imprezie od czasu do czasu suxxąc na AmiGG
(tak, żeby nie wyjść z wprawy :).
W sumie party place opuściliśmy po 20...
Niedobitki w postaci Ja, Kruszynka, March, Krashan Grxmrx, Marcik i chyba jeszcze ktoś z nami był, na tyle jednak
mało się odzywał, że nie jestem pewien czy był to Drako, czy ktoś inny, przenieśliśmy się do pokoju Marcika w akademiku.
U Marcika posililiśmy się pizzą (bez sosów, w Krakowie nie naumieli się jeszcze dodawać sosy do każdej pizzy).
Później udaliśmy się do hotelu spać.
Następnego dnia poszliśmy na Stare Miasto by zjeść jakieś śniadanko.
Spotkaliśmy tam Rafaela z bajbusem. Zamieniliśmy parę słów, a następnie podążyliśmy do wybranej wcześniej restauracji
na konsumpcję. Przed wyjazdem jeszcze odwiedziliśmy Kośćiół Mariacki, a następnie Polski Express zawiózł nas
do Łodzi.
Pozdrawiam wszystkich obecnych na Amimajówce.
zdjęcia znajdziecie
Moje skany oraz
tu i
tu jak również
film.