W sumie atmosfera Meetingowa dotarła do mojego domu już w czwartek wieczorkiem. Wtedy to odebrałem
Errora
z dworca Łódź Fabryczna... Pojechaliśmy do domu... I tu pierwsze zaskoczenie, przyzwyczajony do narzekań Szczepana na mój system ect,
tu postawa diametralnie inna!!! Errorowi podobał się bardzo zarówno MOS jak i sam Pegasos (mimo, że tylko jedynka
i bez Aprila)... Następnego dnia musiałem iść do pracy, natomiast Error zajął się developerzeniem... Gdy wróciłem, był zaskoczony,
że już 16... Później podeveloperzyliśmy troszkę razem z przerwą na
wyprawę do Pizzerii Presto, gdzie to spotkaliśmy
Lojera
i
Anię B.
:)) Lojer niedługo się jednak "zmył",
natomiast Anię przechwyciliśmy i już nie wróciła do Lojera, jeno późnym wieczorem przybyła do nas :))
Po powrocie z Errorem zajęliśmy się jeszcze developingiem, coby rano mieć conieco do zaprezentowania,
panie natomiast przygotowały nam miejsca do spania...
Przyszedł wreszcie
Amiga Meeting Core Day :)) No jak na nas przystało zaspaliśmy troszkę,
tak więc zaraz po śniadaniu na miejsce dotarliśmy sporo po 11 (a mieliśmy być na 10... heh)
Tam rozpakowaliśmy sprzęt no i mały zgrzyt... Podłączona na prędce nagrywarka płyt DVD nie działa... co jest... Już myśleliśmy, że pokaz będzie
miał jeden punkt mniej, gdy po otwarciu obudowy okazało się, iż w drodze taśma od HDD zbyt napięta wysunęła się ze złącza...
Po tym małym incydencie, włączyliśmy kompa
i oddaliśmy go do
męczenia gawiedzi... Po za samym Pegasosem furrorę robił przywieziony przez nas Morphos Soft.
Na imprezie można było zakupić sobie koszulkę
z Amigowym akcentem, choć niektórzy przyszli we
własnych Pegazowych
koszulkach :))). Natomiast ja pomęczyłem troszkę
Jacę
o MOSa 1.5... Niestety nie udało mi się go
przekonać, iż taka płytka by bardzo mnie ucieszyła, więc powinna znaleźć się w moich ręcach. Nawet groźba iż naślę na niego moją żonę nie
pomogła... Pod koniec prezentacji ważną rolę odegrał mój Pegaz... Prezentowany na nim był FryingPan
przez Errora.
Prezentację Tomek zakończył pieknie wypalając DVD+RW.
Koło 17 impreza się skończyła, my spakowaliśmy sprzęt i udaliśmy się na małą część nieoficjalną do Sodarowni... Tam gaworząc,
konsumyjąc pizzę i wznosząc toasty (w tym tradycyjny za
[bacznosc] J.Minera[/bacznosc]) minął nam wieczór...
Następnego dnia zwiedziliśmy ZOO i Lunapark, oraz zakosztowaliśmy w deserkach lodowych....Z gośćmi rozstałem się w poniedziałek
rano jadąc do pracy... Oni jednak jeszcze wrócili po spotkaniu z Lojerem i Łobuzy przywieźli mały prezęcik, którym właśnie się raczę
pisząc tem mały raporcik...
Przy okazji pozdrawiam Anię B i Errora wznosząc za ich zdrowię kielich z pysznym Dwójniakiem "Koronnym".